Truman Capote uwielbiał pisać w łóżku. Mówił, że jest „autorem w pełni horyzontalnym.”
„Nie potrafię myśleć inaczej niż na leżąco. Obojętne, czy leżę w łóżku, czy rozciągnięty wygodnie na sofie, zawsze pod ręką mam papierosa i kawę. Muszę wydmuchiwać dym i popijać kawę. Gdy nadchodzi popołudnie, kawę zamieniam na herbatę miętową, później herbatę na sherry, a następnie sherry na martini”.
Pisał cztery godziny dziennie, a wieczorem lub następnego dnia rano nanosił poprawki. Często przed wersją ostateczną powstawały dwie sporządzone ołówkiem. Tekst finalny, pisany na maszynie którą trzymał na kolanach, również powstawał w łóżku.
Nie zaczynał ani nie kończył niczego w piątek.
Co ciekawe, w 94 proc. zapamiętywał dosłowną treść wszystkich rozmów, które przeprowadzał. Ta umiejętność ułatwiła mu napisanie powieści „Z zimną krwią”.
Norman Mailer powiedział o nim: „Truman Capote jest najdoskonalszym pisarzem mojego pokolenia. W „Śniadaniu u Tiffany’ego” nie zmieniłbym nawet dwóch słów.”
W książce „Piąta Aleja, piąta rano” Sam Wasson pisze: „Truman pisał „Śniadanie u Tiffany’ego” w ten sam sposób, w jaki tworzył przeważającą większość swoich dzieł – z zimną, niemal naukową precyzją. Drwił z pisania pod wpływem impulsu i z pisarzy, którzy zawczasu nie przemyśleli całości dzieła, woląc zamiast tego planować, kombinować i znów planować, podczas gdy on w tym czasie temperował ołówek i pisał.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz