Czy pisarz powinien być wyedukowany? Okazuje się, że wielu
wybitnych twórców nie ukończyło edukacji, a jednak potrafili pięknie pisać. A
oto fragment „czarnej listy”:
Stefan Żeromski nigdy nie dostał świadectwa maturalnego.
Powodem była ocena niedostateczna z matematyki.
George Bernard Shaw chodził do kilku szkół jako dziecko, ale
zrezygnował z nauki jako czternastolatek. Nie cenił sobie edukacji w szkole.
Napisał kiedyś: „szkoły (..) to nie
miejsca, w których się zdobywa wykształcenie, a więzienia.”
George Orwell studiował w elitarnej szkole angielskiej Eton,
ale nie przykładał się podobno do nauki. Zrezygnował krótko po skończeniu
osiemnastu lat.
Ray Bradbury ukończył liceum, ale na studia nie mógł sobie
pozwolić. Zarabiał na życie sprzedając gazety. Nie rezygnował jednak ze
zdobycia wykształcenia i uczył się sam, trzy dni w tygodniu spędzając w
bibliotece.
William Faulkner mając piętnaście lat zrezygnował z nauki i
podjął pracę w banku. Mimo, że nie ukończył liceum, udało mu się w wieku lat
dwudziestu dwóch dostać na studia na Uniwersytet Mississippi, prawdopodobnie
dzięki temu, że pracował tam jego ojciec. Nie ukończył ich jednak rezygnując po
trzech semestrach.
Mark Twain jako dwunastolatek rzucił szkołę, ponieważ zmarł
jego ojciec i Mark musiał podjąć pracę zarobkową. Zaczął pracować jako pomocnik
drukarza, a jego wynagrodzeniem było wyżywienie i ubrania. Kilka lat później
jego starszy brat Orion kupił drukarnię i obaj bracia zaczęli pracować razem.
Jack London pracował w wielu zawodach. Był np. kłusownikiem
łowiącym nielegalnie ostrygi. Szkołę rzucił jako trzynastolatek, był za to
zapalonym czytelnikiem i wprost pochłaniał książki.
Wyzbądźcie się więc kompleksów niedouczenia. Pasja do
literatury to najlepsza nauczycielka.
Edukować się, ale nie tylko w szkole :)
OdpowiedzUsuńCzytając powyższe można by popaść w kompleks wykształciucha. Jednak edukacja nie jest tożsama z mądrością, a mądrość to nie to samo, co talent.
OdpowiedzUsuńTe przykłady dowodzą wręcz odwrotnie. Im się przecież udało :-)
UsuńZgadzam się z panem Michałem.
UsuńA wyjątki nie stanowią reguły. Większość tych panów rzuciła szkołę albo z powodu dobrej sytuacji finansowej i braku potrzeby wykazania się na rynku pracy, albo bardzo złej. Ewentualnie jeszcze z lenistwa...
A poradzili sobie, bo byli inteligentni oraz czasami mieli pomoc osób trzecich. I każdy skończył co najmniej podstawówkę. Ile jeszcze nauczyło ich życie i praca? – Nie wiemy. Możemy podejrzewać, że dużo.
Inną sprawą jest to, że żaden system edukacji masowej nie jest idealny. Nigdy nie będzie. Przyszli pisarze ze względu na swą ciekawość świata prędzej lub później odstają od niego. Pomaga w tym także uświadomienie sobie, że szkoła to nie jedyne miejsce edukacji, a uzyskany papierek nie zawsze świadczy o wiedzy i prawie nigdy o kompetencjach osoby.
I drogi Qba, im się nic nie "udało". Oni na to bardzo ciężko zapracowali. Szkoła dała im podwaliny, ucząc czytania i pisania. Stworzenie czegokolwiek więcej od prostego tekstu nie jest łatwe i wymaga ogromnego zaangażowania. O tej stronie medalu zdaje się, że pan zapomniał. :)
Pozdrawiam,
Ri
Oczywiście, że zapracowali. Udało im się oznacza, że mimo porzucenia szkół zostali znanymi pisarzami. I proszę zwrócić uwagę na ostatnie dwa zdania tego posta. Czy napisałbym tak, drogi aphroditearaven, gdybym myślał, że tylko szkoła może stworzyć pisarza? Czy w takim razie w ogóle prowadziłbym tego bloga? ;-)
UsuńForma "udało im się" sugeruje kompletny brak wysiłku z ich strony.
UsuńPrawda jest taka, że można stać się każdym, kim się zechce metodą prób i błędów. Jednak szkoła wszystko ułatwia, zwłaszcza na początku, gdy ciężko nam nawet sobie uświadomić, jakiej wiedzy potrzebujemy.
Z pierwszym z tych dwóch się nie zgadzam. Kompleks niedouczenia może być bardzo pożyteczną siłą napędową do poznania wiedzy. Oczywiście pasja zawsze jest lepsza. ;)
A spoglądając na sprawę uważniej, nie należy sugerować ludziom, że czując się niedouczeni, czują źle. I tak jest już zbyt wielu takich, którzy uważają, jakoby ortografia, interpunkcja i gramatyka były zbędnymi dla procesu pisania.
Jeśli czujesz się niedouczony, to bardzo dobrze! Oznacza to bowiem, że masz świadomość własnych braków i wiesz, że powinieneś popracować nad swoimi obszarami wiedzy i umiejętności. Jeśli to uczynisz, z pewnością staniesz się lepszym pisarzem od tego, który uzna, że już wie wystarczająco i jest gotowy do stworzenia dzieła na miarę Homera czy Hemingwaya.
Nie oznacza to, że jestem przeciwna podejmowaniu prób pisania. W końcu każdy potrzebuje własnej porcji praktyki... ;)
Sądzę, że wtedy nie byłoby Cię tutaj. Albo byś był na jakieś uczelni, robiąc doktorat, albo pracowałbyś gorliwe nad powieścią, sądząc, że szkoła dała Ci całą wiedzę wszechświata. ;)
Z resztą nie sugerowałam tego w swoim komentarzu, że tak myślisz. Napisałam, iż zgadzam się ze stwierdzeniem autora nadrzędnego komentarza. Po tym wpisie można popaść w kompleks "wykształciucha", który głupio marnował czas w ławce, gdy mógł "naprawdę" popracować nad swoją karierą pisarza. Chciałam zwrócić uwagę, że nie zawsze rzucanie szkoły to dobry wybór, jeśli chce się zostać sławnym. Bo waśnie takie wrażenie wywołał u mnie Twój wpis.
I jestem kobietą (gdybyś tego nie zauważył po moim podpisie). ;)
Dobrej nocy!
Ri
Cieszę się, że mój krótki post został rozebrany na części i szczegółowo przeanalizowany :-) Dziękuję i zapraszam Cię do komentowania również innych postów.
Usuńpozdrawiam :-)