Pani Anna Klejzerowicz – pisarka ale również publicystka,
fotograf i redaktor – zgodziła się odpowiedzieć na kilka pytań związanych z
pisarstwem. Jest autorką wielu powieści, głównie kryminalnych, m.in. „Sąd
ostateczny”, „Cień gejszy”, „Dom Naszej Pani”, „List z powstania” czy „Medalion
z bursztynem”. Wiele lat współpracowała z teatrem Atelier im. Agnieszki
Osieckiej w Sopocie jako fotograf i redaktor publikacji teatralnych, pisała
oraz fotografowała dla prasy, redagowała książki.
Specjalnie dla bloga „Jak napisać książkę” Anna
Klejzerowicz.
Skąd czerpie Pani pomysły do swoich książek?
Z
zainteresowań, pasji, obserwacji, rozmów, lektur, przemyśleń. Ze słów, obrazów,
myśli i zdarzeń. Człowiek nie żyje w próżni, tylko w konkretnym świecie, który
go kształtuje. Upraszczając, można powiedzieć, że autor tak samo (w końcu jest
normalnym człowiekiem, jak każdy) - tyle że odbiera ten świat bardziej
intensywnie i przetwarza na swój własny: świat fikcji literackiej.
Jak
wygląda dzień pracy?
To
zależy. Zaczyna się od spraw praktycznych, odpowiedzi na pocztę itd. Potem
następuje to, co jest podstawowe: pisanie – czasem zajmuje dzień i noc,
zależnie od fazy, weny, pomysłów. Jeszcze po drodze jest research. Nie da się
tego uogólniać, przynajmniej w moim przypadku. Każdy dzień może – choć nie musi
– wyglądać inaczej.
Jak
przygotować się do napisania powieści?
Starannie.
Nie można oszukiwać czytelnika. Pisać trzeba dopiero wtedy, kiedy jesteśmy
pewni, co i dlaczego chcemy przekazać. Kiedy mamy jasno sprecyzowany pomysł na
fabułę i na formę. Oraz że jesteśmy w wybranym temacie kompetentni.
Czy
notuje Pani pomysły?
Nie.
Nie muszę. Każdy pomysł to wynik wieloletnich doświadczeń, są we mnie – jak w
sejfie. Notuję tylko na bieżąco, podczas pracy nad konkretną książką: szkice,
detale, informacje, koncepcje konstrukcyjne.
Jakie
książki Pani czyta i jak dużo pisarz powinien ich czytać?
Czytam
różne książki. Z oczywistych (zawodowych) powodów dużo wybranej literatury
kryminalnej oraz gatunków pokrewnych. Recenzuję ją też dla portalu czytelniczego
„Książka zamiast kwiatka”. Jednak to oczywiście nie wszystko: czytam po prostu dobre
książki, których tematyka mnie zainteresuje, a język do mnie przemówi. Moimi
ulubionymi autorami są Umberto Eco i Paweł Huelle, Choromański, Murakami i
Alice Munro, ale również P.D. James czy Perez-Reverte. Mogę też powiedzieć,
czego nie czytam. Nie przepadam za poezją, chyba że to Lorca albo Stachura. Nie
czytam romansów, literatury obyczajowej (przynajmniej bardzo rzadko) i typowego
fantasy. Nie przemawiają do mnie te gatunki, więc ich nie szukam. Codzienność
mam dookoła, cudze romantyczne emocje mnie nudzą, a bajek naczytałam się w
dzieciństwie. Uważam, że literatura jest po to, by człowieka wzbogacać, rozwijać,
zmieniać, skłaniać do myślenia, a nie tylko dostarczać rozrywki czy
uprzyjemniać czas. Jednak jeśli ktoś chce na serio być pisarzem, musi znać ją
jak najszerzej – dopiero później, na dalszym etapie, dokonywać wyborów. Zawsze
świadomych. Jeśli ktoś nie czyta z zamiłowania, z pasją, od wczesnego
dzieciństwa – ma niewielkie szanse, by samemu napisać coś wartego uwagi
innych.
Długopis,
maszyna do pisania czy komputer?
Komputer.
Inaczej już chyba się nie da. Nie prześlemy przecież w dzisiejszych czasach wydawcy
pliku… kartek ;-) Nikt za nas tekstu do komputera nie wpisze.
Ile
zajmuje Pani napisanie powieści?
Zależy,
co uznać za „pisanie powieści”. Czasem pomysł dojrzewa miesiącami, a nawet
latami. Często wstępny etap – gromadzenie dokumentacji, czytanie literatury
fachowej, badanie źródeł – to wiele lat pracy. Samo napisanie to pikuś, o ile
książkę ma się w głowie. U mnie zazwyczaj trwa średnio pół roku, z tym, że
narzucam sobie ostry reżim.
Jak
szukała Pani wydawnictwa dla debiutu?
Najzwyczajniej
w świecie: wysłałam tekst do paru wybranych wydawnictw i cierpliwie czekałam na
odpowiedź.
Czy
ma Pani swoje żelazne reguły pisarskie i jakie one są?
Nie
uznaję żadnych reguł, oprócz jednej: traktuj swoją pracę poważnie, szanuj
czytelnika.
Co
doradziłaby Pani początkującym pisarzom?
Żeby
robili swoje najlepiej jak potrafią i nie próbowali dróg na skróty. Nie dawali
się znęcić żadnym „krzakom”, pseudowydawcom, którzy wyciągają rękę po pieniądze
autora. Można tam tylko spalić swoje szanse. Jeśli ktoś ma talent, upór i
pewność, że robi to, co potrafi robić najlepiej – znajdzie wydawcę. Jeśli nie
znajdzie, lepiej zmienić plany i zająć się inną dziedziną. Nie każdy musi
pisać, tak jak nie każdy nadaje się np. na lekarza czy wokalistę.
A ja mam pytanie odnośnie wydawnictwa na debiut: czy wydawnictwo rozpisani pl będzie dobre? Szukam miejsca, które pomaga w promocji, dojściu do dużych księgarń i ostatnio skłaniam się właśnie ku nim. Z góry dziękuję.
OdpowiedzUsuńrozpisani.pl to wydawnictwo self-publishing. Za wydanie książki trzeba zapłacić z własnej kieszeni. Ale są częścią Grupy PWN i jak piszą: wersja papierowa książki może trafić na cały rynek księgarni stacjonarnych i do około 500 księgarni internetowych, m.in. Empik, Ravelo, Merlin
UsuńBędę się powtarzał: wydawnictwa self-publishingowe zarabiają na tym, że wezmą pieniądze od autora. Nie mają żadnej motywacji, żeby książkę lansować czy rozprowadzać. Ponadto zauważyłem, że dla przyszłych wydawców ta forma debiutu stanowi anty-rekomendację.
UsuńNiezależnie od powiązań takiego wydawnictwa nie uważam tego za dobry pomysł.
No tak, ale jak masz w umowie zagwarantowane, że również promują i właśnie pomagają w trafieniu do Empików, to trudno mówić o "braku motywacji" - masz to omówione od samego początku. Zresztą skoro rozpisani pl są częścią PWNu, tak dużego wydawnictwa, to dlaczego miałaby to być antyreklama?
OdpowiedzUsuń