czwartek, 20 grudnia 2012

Bartosz Łapiński o pisaniu

Poniżej przedstawiam tekst pisarza Bartosza Łapińskiego napisany na moją prośbę specjalnie do tego bloga:



Dzień dobry wszystkim,
 za sprawą sympatycznego zbiegu okoliczności trafiłem na tego bloga, a jego właściciel zasugerował napisanie przeze mnie paru słów. Dlaczego? Pewnie dlatego, że mam za sobą debiut literacki, choć pewnie 99% czytelników moich tytułów nie kojarzy. Z góry jednak mówię, że nie czuję się kompetentny aby udzielać porad, co więcej, szczerze mówiąc, treść bloga – czyli jak napisać książkę – jest dla mnie w stu procentach aktualna. W tej chwili czytam „Jak pisać” Stephena Kinga –  po lekturze jednego z rozdziałów zerknąłem do „Beczki soli” i złapałem się za głowę. Bynajmniej nie z zachwytu.
Przede wszystkim powtórzę to, co przewija się w większości tekstów na tym blogu – trzeba dużo czytać. Ale dodam, że warto czasem sięgnąć po książki zupełnie od czapy, np. podręcznik hydrauliki. Sama Wisława Szymborska przekonywała do tego typu książek w swoich „Lekturach nadobowiązkowych”. Nigdy nie wiadomo kiedy taka wiedza się przyda, a hydraulik może być bardzo istotnym bohaterem np. w powieści science-fiction – każdy statek kosmiczny ma przecież mnóstwo rur i przewodów. Ponadto nie do przecenienia są biografie pisarzy czy wywiady z nimi, zawsze coś ciekawego można tam wyłapać.
Żeby książkę napisać, trzeba po prostu… zacząć ją pisać. Do tego na pewno przyda się wymyślony wcześniej chociażby zarys fabuły, ale można też inaczej – wyczytałem, że Stephen King zaczyna tylko od pomysłu, a fabuła powstaje w trakcie pisania. To oczywiście subiektywne, ale nie ma co zwlekać i za dużo myśleć.
Podobnie kiedy już w trakcie pracy ciężko zacząć nowy akapit. U mnie sprawdza się po prostu napisanie pierwszego zdania. Może być złe i głupie, nie ma się co przejmować bo potem się to poprawi. Najważniejsze że już jest na kartce – za nim idą następne i w końcu wpada się w rytm lub trans pisania.
Dobrze jest nie przywiązywać się do napisanego tekstu. Oczywiście często jest on bliski sercu, ale tak naprawdę dopiero duży dystans czasowy pokaże czy jest to dobre. Warto też słuchać opinii ewentualnych czytelników, którym odważycie się pokazać swój tekst. W przypadku „Beczki soli” było to kilkanaście osób, znajomych i przyjaciół, dzięki którym dokonałem zmian – od drobnych korekt, poprzez wyrzucenie całych akapitów, do nawet zmiany całego stylu narracji.  Ale jeśli wierzycie w coś, to przekonujcie i walczcie jak lwy – czas pokaże czy jest to dobre.
A jak już książka jest gotowa, trzeba ją wydrukować, zapakować w koperty i wysłać do kilkunastu wydawnictw. Pewnie połowa nie odpowie wcale, połowie odpowie lakonicznie, ale być może jedno zauważy jakiś potencjał i się uda!
            Dużo ciekawych rzeczy można nauczyć się dzięki branży filmowej, a konkretnie z zasad scenopisarstwa. Chociażby budowanie postaci – warto znać życiorys bohatera od urodzenia, nawet jeśli w książce wchodzimy w jego życie bardzo późno. Tu mistrzem jest Quentin Tarantino, który tworzy całe życiorysy nawet drugoplanowych postaci. Dlaczego warto to zrobić? Bo całe życie bohatera determinuje jego obecną osobowość, styl bycia i sposób mówienia. Jest tu sporo literatury do zdobycia, polecam książki Josepha Campbella – „Potęga mitu” i „Bohater o tysiącu twarzy”.
            Inna dość ciekawa porada z branży filmowej do przemyślenia – poprawiając tekst, przepisuj go.
            Teraz zamiast zgrywać mądrego powiem coś, o czym wiem na pewno – dlaczego warto napisać książkę. Spełnienie największego marzenia życia jest chyba niezłym powodem? Moment kiedy trzymacie pierwszy raz wydrukowany egzemplarz – bezcenny! Jestem trochę romantykiem, więc zadbałem żeby ten moment miał miejsce na plaży – koniec ciepłego sierpniowego dnia, śliczna dziewczyna, zimne piwo i przesyłka kurierska z dziesięcioma egzemplarzami „Beczki soli”. :-)
            Poza tym pisanie jest przygodą. Autentyczna przygodą, całkowitym wejściem w stworzony świat i zżycie się z bohaterami. Kiedy kończy się ostatnią stronę, nie czuć ulgi ani radości – tylko smutek, że to już koniec… Przynajmniej ja tak mam, bo wiem, że Agata Tuszyńska wręcz nienawidzi etapu pisania. No ale z kim ja się porównuję…
            Pewnie zdajecie sobie z tego sprawę, ale potwierdzę – książka może zmienić życie. Bardzo realnie. Słuchajcie więc rad na równi z głosem serca i piszcie. A to, co się dzięki temu wydarzy, niech będzie dla Was dobrą niespodzianką!

Pozdrawiam,
Bartosz

4 komentarze:

  1. Cześć,

    Podoba mi się Twój pomysł Qba, żeby zaprosić gościa do bloga, jak i połączenie bloga z facebookiem. Udostępniam regularnie Twoje posty w grupie uczestników warsztatów Creative Writing na facebooku. Podobają się i jeśli chcesz, to dołączę Ciebie do grupy.

    Interesujący jest post Bartosza Łapińskiego.
    Tak sobie myślę nad sprawą wymyślania fabuły, planowania, lub pisania bez planu, z samym pomysłem. Okazuje się, że są dwie szkoły i obie sprawdzają się, ale u różnych ludzi. Nie ma chyba innego wyjścia, niż metoda prób i błędów, na własnym, żywym, organizmie.

    Piękny jest fragment o świętowaniu wydania książki w szczególny sposób. Tak, to wymaga choćby drobnej aranżacji, ale to są ważne chwile, takie pierwsze razy, które pamięta się całe życie. Faktycznie szkoda by było, żeby tak szczególnej chwili towarzyszył np. jazgot psa sąsiadów i zapach niewywiezionych śmieci.

    Ten fragment o zadbaniu, aby chwila była świętem, pokazuje według mnie, pewną cechę Autora. Cechę, która, być może, jest sprężyną Jego sukcesu. Widzę Bartosza jako człowieka, który sam rozgrywa swoje życie, a nie tylko płynie z prądem, zadowalając się tym, co nurt ze sobą niesie. Bo co nurt niesie, to wszyscy wiemy.

    Życzę Bartoszowi wielu sukcesów i idę pobuszować na Jego blogu :)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba ten blog. Jest taki...inny, osiągalny, praktyczny, nawet przyziemny - to komplement.

    Ten blog jest jak pierwsza gałąź jabłoni pisarskiej - ta z jabłkiem. Jest ona wysoko, ale też na tyle nisko, by początkujący autor był w stanie wyciągnąć rękę i sięgnąć po to pierwsze jabłko. Jabłko, które skosztuje, potem zje w całości i to mu da wystarczająco chęci i sił by wspiąć się wyżej, na kolejną gałąź i sięgnąć po kolejne jabłko zyskując co raz to więcej sił i chęci pisarskich. Good job, well done. :)

    A pan Bartosz Łapiński przytoczył super pozycje. Przeczytałem już Stephene King'a jak pisać - bardzo wartościowe i niedługo zabieram się za Campbell'a. Bardzo dobra, praktyczna rada z czerpaniem wiedzy ze świata scenariuszów - sam też na to wpadłem, dlatego polecam "Jak napisać scenariusz filmowy" - Russin, Downs.

    Pozdrawiam serdecznie.
    Ralph H. Patrick z fejsa. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis, znakomity dla młodych twórców.
    W pełni zgadzam się z tym co napisał Bartosz Łapiński. Wiele mógłbym potwierdzić z własnego doświadczenia.

    Wytrwałość jest chyba najważniejszą cechą pisarza, na każdym etapie pracy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pan Bartosz wie jak zachęcić do pisania. Świetny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń