niedziela, 29 czerwca 2014

Nicholas Sparks - każdy może zostać pisarzem



http://webep1.com/Zobacz/To?a=3742&mp=521&r=L3N6dWthai8_YXV0b3I9TmljaG9sYXMlMjBTcGFya3M1&aff=2Amerykański pisarz Nicholas Sparks (znany z takich powieści. jak: "Pamiętnik", "List w butelce", "Anioł stróż" czy "Najdłuższa podróż") uważa, że każdy może zostać pisarzem... ale:
"Ale czy każdy może być świetnym pisarzem, to już zupełnie inne pytanie. Pisarstwo sprowadza się do tego, jak dużo dotychczas przeczytałeś i ile wiedzy zmagazynowałeś ze swoich lektur w przeszłości, ponieważ w mojej opinii nie wystarczy tylko czytać. Musisz także analizować książki – co się sprawdza, co nie działa, jak coś poprawić, itp. Na pewno możesz poprawić swoje umiejętności."
Sparks czyta ponad 100 książek rocznie. Mówi:
"Musisz więc czytać różne gatunki, gdyż każdy z nich ma swoje mocne strony i na co innego kładzie nacisk. Im więcej przeczytasz, tym łatwiej będziesz mógł zorientować się w jakości poszczególnych książek i ich autorów."
 Pisarz tak rozpoczyna pisanie powieści:
"Pierwsze, co robię, to ustalam wiek bohaterów. Jest to pierwsza moja decyzja, którą podejmuje, ponieważ wiek od razu informuje o rodzaju potencjalnych problemów, z którymi będą musieli się zmierzyć. Dla przykładu: zamierzam pisać o postaci, która ma 42 lata. Otóż w tym wieku może mieć dziecko, które ma 20 lat albo może mieć dziecko, które ma dwa latka. Jego rodzicie mogą dalej pracować w wieku 60 lat albo mogą być już w domu opieki w wieku 80 lat. Wiek informuje o możliwych dylematach i zaczynam wtedy rozważać różne opcje, zastanawiam się, kim dana osoba jest, co robi, co się dzieje w jej życiu, jakie ma problemy, z czym musi się zmierzyć, dlaczego jest z kimś w związku, dlaczego nie może w nim być, itp. Wszystkie te pomysły rozważam w głowie aż w końcu zaczyna wyłaniać się opowieść."
Ale nie wszystko jest z góry ustalone:
"Potem, już w trakcie pisania, są pewne rzeczy, które mogę pogłębić lub rozszerzyć, dla przykładu to jak bohater się wypowiada, jakie ma charakterystyczne zwyczaje, a także drobne rzeczy z  jego przeszłości, które składają się na jego historię, ale bez szczegółów."

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dołącz do Rozpisanych i wydaj się sam – propozycja Grupy PWN

Grupa PWN ruszyła z ofertą self-publishing. Oto szczegóły:


Napisałeś książkę i chciałbyś ją wydać? Jeśli do tej pory nie udało ci się znaleźć wydawcy, możesz zrobić to sam. Cokolwiek piszesz - powieść, wiersze, pamiętniki - możesz to opublikować w druku lub jako e-booka.
Taki debiut umożliwia self-publishing, czyli popularny dziś na Zachodzie sposób, dzięki któremu autor może sam wydać swoją twórczość. Zagranicą doczekał się już wielu bestsellerów, ale w Polsce jest jeszcze mało znany. Brytyjski dziennik „The Guardian” poinformował niedawno, że raz w miesiącu będzie nagradzał najlepszych self-publisherów. Właśnie ogłosił pierwszego laureata:
http://www.theguardian.com/books/2014/jun/04/self-published-book-of-the-month-tom-moran
Redakcja „Guardiana” ustanawiając nagrodę podkreśliła, że mainstreamowe media nie mogą dłużej ignorować zjawiska self-publishingu. Jej zdaniem przestało być niszowe i jest obecnie jednym z najważniejszych trendów na rynku wydawniczym.
    Z tych samych powodów ofertę sel-publishing uruchamia właśnie Grupa PWN. Pod marką Rozpisani.pl oferuje autorom m.in. profesjonalną redakcję, korektę, druk, konwersję na ebooka, promocję oraz dostęp do szerokiej dystrybucji. Z możliwości tej skorzystał m.in. dr Jacek Borowiak, który pół roku temu wydał poradnik „Emerytura nie jest Ci potrzebna” i sprzedał 2,5 tys. egzemplarzy. Jeśli nic się nie zmieni, jego książka wkrótce ma szansę stać się rynkowym bestsellerem. Choć mało brakowało, a wylądowałaby na dnie szuflady: - Gdy kontaktowałem się z tradycyjnymi wydawnictwami, nie wykazywały zbytniego zainteresowania wydaniem książki nieznanego autora – opowiada autor poradnika „Emerytura nie jest Ci potrzebna”.  Choć mocno wierzył w swój pomysł:  - Tematyka mojej książki dotyczy każdego i byłem przekonany, że będzie się sprzedawać – mówi Borowiak. Choć podkreśla, że wyniki i czas, w jakim zostały osiągnięte, przekroczyły jego oczekiwania.
   Podobnych trudności przy wydaniu pierwszej książki doświadcza wielu debiutantów. Niełatwo jest przekonać wydawcę, by zainwestował w nieznanego autora. Co nie znaczy, że  wydawcy zawsze mają dobrą intuicję. Tak było choćby w przypadku znanej dziś na całym świecie pisarki JK Rowling. Zanim sprzedała 450 mln książek o Harrym Potterze, kilkunastu wydawców nie wróżyło jej sukcesu. Bardzo często bowiem zdarza się, że książki, które odrzucili redaktorzy w wydawnictwie, pokochali czytelnicy. Self-publishing to dla wielu debiutantów szansa na podbicie ich serc. Już przy niewielkiej inwestycji zyskują  możliwość wysondowania rynkowego potencjału swojej twórczości. Mogą wydać każdy nakład i w zależności od wyników sprzedaży zlecać dodruk kolejnych. Co ważne, nawet przy małym nakładzie, książka debiutanta może trafić do księgarni i znaleźć się na półce tuż obok tytułów znanych i wydawanych w dużych nakładach autorów. Ponadto autor-wydawca zachowuje prawa autorskie do swojej twórczości i może liczyć na znacznie większe niż w tradycyjnym modelu honorarium. Zapewne zainteresuje to profesjonalistów czy autorów, którzy nie są debiutantami i mają już grupę zainteresowanych czytelników. W ich przypadku prawdopodobieństwo sukcesu kolejnej książki jest większe. Ponadto tradycyjne umowy wydawnicze często ograniczają możliwości doświadczonego autora w zakresie przygotowania publikacji czy jej promocji.
    Wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o self-publishingu w ramach Rozpisanych zapraszamy do kontaktu – magdalena.lukasiuk@pwn.com.pl. Powstaje też społeczność zainteresowanych self-publishingiem na Facebooku - facebook.com/rozpisani

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Mitch Albom - poukładany dzień



http://webep1.com/Zobacz/To?a=3742&mp=521&r=L3N6dWthai8_YXV0b3I9TWl0Y2glMjBBbGJvbQ2&aff=2Mitch Albom, amerykański pisarz znany u nas ostatnio z powieści "Zaklinacz czasu", tak opowiada o swoim darze pisania: "Wierzę, że dar opowiadania otrzymałem nie bez powodu i że moim zadaniem jest przekazywanie mądrych lekcji, jakie dostałem od innych w formie, która dostarcza przyjemności, ale też skłania ludzi do myślenia."
Dzień pracy pisarza wygląda następująco:
"Każdego ranka, kiedy skończę się modlić, wypijam kawę i zamykam się w gabinecie, zazwyczaj około 7:00 rano. Pracuję mniej więcej do 11:00 i w tym czasie nie odbieram telefonów, nie odpisuję na maile i nie robię żadnych przerw. Kiedy skończę, odkładam pracę aż do następnego dnia."
A cały dzień zaplanowany jest tak:
"Po pierwsze, każdy dzień zaczynam od modlitwy i chwili ciszy. Przynajmniej dwa posiłki w ciągu dnia jem ze swoją żoną, a kiedy siedzimy razem przy stole, telewizor jest wyłączony i dbamy, żeby nic nam nie przeszkadzało w rozmowie. Staram się, żeby każdego dnia zrobić coś dla kogoś innego i jeśli niczego takiego akurat nie zaplanowałem, po prostu coś wymyślam.
Każdy dzień powinien też zawierać trochę sztuki, nieco muzyki i koniecznie dawkę śmiechu. I dużo czasu dla rodziny. Te rzeczy sprawiają, że każdy dzień jest wartościowy. "
Książka "Zaklinacz czasu" składa się z szeregu krótkich epizodów i scen, dzięki czemu ma wyjątkowy rytm: "Chciałem w ten sposób osiągnąć rytm tykającego zegara. Po drugie, zależało mi na prostocie stylu przypominającego styl bajki. Uważam, że kiedy pisze się na wielkie tematy – a znaczenie czasu to niewątpliwie wielki temat – ciekawiej jest zachować prosty styl. Łatwiej wtedy dotrzeć do czytelnika z przekazem."
Poukładany ten Albom, pozazdrościć :-)

niedziela, 8 czerwca 2014

Zygmunt Miłoszewski - pierwsza książka



http://webep1.com/Zobacz/To?a=3742&mp=521&r=L3N6dWthai8_YXV0b3I9WnlnbXVudCUyME1pJUM1JTgyb3N6ZXdza2k1&aff=2Zygmunt Miłoszewski, autor powieści "Bezcenny", literacko zadebiutował w 2004r. na łamach "Polityki" opowiadaniem "Historia Portfela", nadesłanym na konkurs organizowany przez Jerzego Pilcha. Ale pierwszą książkę napisał w wieku 26 lat pracując jako redaktor w Newsweeku, a debiut miał tytuł "Domofon". W wywiadzie dla miesięcznika „Twój Styl”, opowiada o początkach:
"Miałem 26 lat, gdy pracując jako redaktor w Newsweeku postanowiłem, że w końcu muszę spróbować. Inaczej będę jednym ze sfrustrowanych pracowników mediów, którzy zawsze przy kieliszku opowiadają, że już-już za chwilę napiszą swoją powieść. I spróbowałem. Padło na horror, bo chciałem, żeby porównywano mnie do jednego z moim ulubionych pisarzy, Stephena Kinga. Poza tym w Polsce nie było praktycznie powieści grozy, pomyślałem, że łatwo się wybiję. Czy marzyłem o wielkiej karierze? Jasne, każdy pisarz marzy. A jak mówi inaczej, to kłamie. Ale bardziej marzyłem o tym, żeby nie chodzić do biura, nie mieć szefa, uwolnić się od tych feudalnych zależności."
Na pytanie, czy długo pisał książkę, autor odpowiada: „Kilka miesięcy. Zacząłem wstawać godzinę wcześniej i pisać przed pracą, potem wieczorem, gdy wszyscy poszli spać. Byłem zdeterminowany. „Domofon” wysłałem do trzech różnych wydawnictw. W.A.B. wzięło. Potem Beata Stasińska, szefowa wydawnictwa, zaproponowała, żebym napisał kryminał. To był czas, gdy zapanowała ogromna moda na kryminały, a w Polsce znany był tylko Krajewski. Miałem inne plany, ale pomyślałem: „OK, niech będzie kryminał”.
O pracy nad powieścią "Uwikłanie" mówi:
„Gdy pisałem „Uwikłanie”, wydawało mi się, że muszę to robić w samotności, najlepiej na odludziu. Ukrywałem się w gospodarstwie agroturystycznym. Mieszkałem w małym pokoiku z widokiem na las. Nieduże łóżko, biurko, niewygodne krzesło. Wtedy odkryłem, że najlepiej mi się pisze w trzygodzinnych blokach. Trzy godziny pisania, przerwa na spacer albo jedzenie, trzy godziny pisania, znów przerwa i znów praca. Praca szła mi tam rzeczywiście świetnie. Później przez wiele lat wierzyłem, że do pisania potrzebuję wyjazdu, samotności, takie pretensjonalne, artystowskie brednie. Teraz pisać mogę wszędzie.”