poniedziałek, 30 września 2013

Amos Oz - o swoim pisarstwie

Amos Oz w wywiadzie dla "Polityki" opowiada, jak stawał się pisarzem:
 "Kiedy byłem małym chłopcem, chciałem zostać pisarzem. Rodzice zabierali mnie do jerozolimskich kawiarni i obiecywali lody, jeśli tylko będę cicho w czasie ich rozmów z przyjaciółmi. Wówczas lody były rzadkim towarem, prawdziwym rarytasem. Te wyjścia nauczyły mnie obserwacji innych, szpiegowania kawiarnianych bywalców, zwracania uwagi na ubrania, buty, język ciała. Wtedy też zacząłem wymyślać ich życiowe historie. W ten sposób zostałem pisarzem."
W wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" mówi, kim jest pisarz: 
"Pisarz bywa kieszonkowcem. Podkrada cudze historie, domyśla się ich ciągu dalszego, wypełnia ledwo zarysowane kontury narracji i prowadzi postaci w nieznaną stronę. Kieszonkowiec pracuje w ludnych miejscach: w kolejce do sklepu, na stadionie piłkarskim, na lotnisku, na stacji kolejowej, w autobusie, w poczekalni urzędu."

Początek opowieści wymaga od autora zręcznego chwytu, kilku gestów, zdań, które wprawią narrację w odpowiedni ruch. Jeden z ulubionych przykładów Oza to „Dama z pieskiem” Czechowa. Gurow bawi się z pieskiem, choć jego celem jest dama. Ta ostatnia z niejakim zakłopotaniem zapewnia, że piesek nie gryzie, na co Gurow pyta, czy może mu podać kość. „Rozpoczynanie każdej niemal opowieści – powiada Oz – jest właśnie taką kością, służącą do obłaskawienia pieska”. Nie może to być kość niezgody. Przypomina to sytuację, w której przysiadamy się w restauracji do obcej osoby. Nic o niej nie wiemy, nie znamy listy jej ulubionych lektur, nie wiemy, co za chwilę zamówi, a na domiar złego w pobliżu nie ma żadnego pieska. Wiadomo tylko, że właśnie z tą osobą musimy zjeść kolację...

Źródła: http://www.polityka.pl/kultura/rozmowy/1509786,1,pisarz-amos-oz-dla-politykapl.read
http://tygodnik.onet.pl/33,0,57561,kogo_kocha_amos_oz,artykul.html

sobota, 21 września 2013

Fundacja Wspomagająca Rozwój Artystyczny „OSKAR”

Chciałbym polecić wam wspaniałych ludzi, którzy wspomagają początkujących artystów z różnych dziedzin (m.in. pisarzy). Jest to Fundacja Wspomagająca Rozwój Artystyczny „OSKAR”. Zapraszam na ich stronę: http://fundacjaoskar.pl/ oraz stronę wydawnictwa: http://bialepioro.pl/
Oto propozycja dla początkujących pisarzy:
   "Współ­pra­cując ściśle z artystyczną Fundacją Oscar, która promuje ludzi zdolnych, ich twórczość jak również samo czytel­nictwo, możemy obiecać zamiesz­czanie na jej stronie wywiadów z Tobą Drogi Autorze oraz recenzji Twojego dzieła jak również organi­zo­wanie konkursów tematycznie związa­nych z nowo wy­daną książką. Jest to wspaniała i bardzo skuteczna forma reklamy. Autor sam decyduje czy wydając z nami chce wydać z pełną dystry­bucją, reklamą i promocją czy bez. Pozwala to na obcięcie do minimum kosztów wydania."
Zapraszam w imieniu fundacji.

A tutaj wywiad, jakiego udzieliłem dla fundacji "Oskar": http://fundacjaoskar.pl/?p=2018

wtorek, 17 września 2013

John Grisham - wpływ pór roku na pisanie

John Grisham w jednym z wywiadów zamieszczonych w tygodniku "Forum" nr 39 z 2008r. opowiada o swoim harmonogramie pracy:
"Nigdy nie pracuję nad jedną książką, ale nad kilkoma jednocześnie, dlatego cały czas szukam pomysłów. Gdy piszę jedną, w głowie układam sobie plan dwóch następnych. W związku z tym proces twórczy zaczyna się u mnie stosunkowo wcześnie. Kiedy już mam pomysł na kolejną powieść, staram się wymyślić jej fabułę od początku do końca. Zanim usiądę do pisania, wiem już wszystko, co się ma wydarzyć. Później przez kilka miesięcy gromadzę materiały, wgryzam się w temat. W końcu przychodzi czas pisania. Grubą książkę piszę w trzy miesiące.
Jeśli chodzi o chronologię, zawsze jest taka sama, ściśle związana z porami roku. Pod koniec wiosny mam już jasną wizję powieści. Siadam do biurka i powoli się rozpędzam, zaczynając od jednej stroniczki dziennie, czasami dwóch. Z nadejściem lata pracuję już na najwyższych obrotach, produkując pięć, siedem stron dziennie. W połowie września kończę książkę. Sczytuję rękopis, odkładam go na jakiś czas na półkę, po czym wracam do lektury. Dopiero potem wysyłam całość wydawcy. 27 stycznia nowa powieść trafia do księgarni, a ja spotykam się z wydawcą i agentem na kolacji, żeby ustalić datę publikacji kolejnej książki (według moich obliczeń będzie to luty 2010 roku). Trzymam się tego rytuału od lat."

poniedziałek, 9 września 2013

To takie proste

To takie proste: wystarczy papier, pióro i odrobina chęci. Wszystko razem wchodzi w interakcję kiedy dłoń przesuwana poziomo, drgając niczym ramię elektrokardiografu, prowadzi pióro po papierze. Stalówka zostawia szlaczki układające się w litery a te w wyrazy, a wyrazy w zdania. Skrobiąc po papierze stalówka błyszczy w świetle lampki stojącej na biurku. Zielony klosz i złota nóżka tworzą klimat opowieści a szelest papieru odkładanego na bok oznacza obfitość tematu. Stosik zapisanych kartek rośnie błyskawicznie, ale tak naprawdę mijają godziny. Dla piszącego jest to moment, nie zauważa on, że już zapadła noc a za chwilę nastanie świt. Gdzieś w oddali słychać pianie koguta i przeciągły gwizd jadącego pociągu. Delikatny wietrzyk wkrada się do dusznego pomieszczenia przez uchylone okno naprzeciwko biurka. Zapach świeżego powietrza pobudza i nie pozwala zasnąć, choć sen to zapomniane słowo. Nie da się spać gdy historia kłębi się pod czaszką i nerwami pobudzanymi buzującą krwią przedostaje się poprzez pióro na kolejne strony papieru. Palce ściskają jak w imadle obsadkę pióra, zespolone na stałe, zbielałe od nacisku nerwowo kreślą kolejne zdania, przekreślają niepotrzebne słowa, chlapiąc kleksami od czasu do czasu. Ten pęd, to szaleństwo, pośpiech ciała zesztywniałego od wielogodzinnego ślęczenia przy biurku nadaje kształt i sens życia wielu postaciom kłębiącym się w małym gabinecie służącym do pisania i czytania. Ściany zawalone regałami pełnymi książek których jest bez mała 5000 tworzą klimat sprzyjający tworzeniu. Książki porozkładane w nieładzie piętrzą się również na podłodze i na biurku, co oznacza tylko jedno: są używane. W tym szaleństwie niebagatelną rolę odgrywa zapach unoszący się z kart ksiąg przywodzący na myśl starodawną bibliotekę. Obrazu dopełniają marynarka zawieszona niedbale na oparciu krzesła, podkasane rękawy wygniecionej koszuli (niegdyś białej), włosy w nieładzie i zsuwające się na czubek nosa okulary. Usta od czasu do czasu wymawiają coś bezgłośnie, wykrzywiając się w przedziwne grymasy. Czasem zagości na twarzy uśmiech, czasem grymas bólu, zdarza się nerwowo wykreślony wyraz lub nagły szelest gniecionej kartki za chwilę lądującej w koszu na śmieci lub obok niego. Na ścianie tyka starodawny zegar rzeźbiony w piękne wzory odmierzając jak metronom takt powieści. Czas płynie choć jednocześnie stoi w miejscu. Nie ma to znaczenia, bo czas realny jest na zewnątrz tego pokoju. Drzwi zamknięte na klucz nie pozwalają na przeniknięcie światów ani w jedną, ani w drugą stronę. Znaczenie ma tylko to, co dzieje się tutaj, w tym pokoju a właściwie w czaszce, niewielkim pudle rezonansowym wprawianym w ruch przez zwoje mózgowe iskrzące tylko podczas kulminacji zwanej po prostu weną. Przekaźnik zmysłów - ręka, poprzez pióro oddaje myśli na papier tworząc nowe światy, zawiłe historie, istoty ludzkie i pozaziemskie, zwierzęta, wszechświaty... rzeczy nienazwane wcześniej.  Życie nabiera kolorów podczas właśnie takich somnambulicznych sesji, bynajmniej nie będących chorobą. Pośpiech wynika z faktu ulotności weny, bo cóż zostanie kiedy pryska czar?
Przemysław Kubów

poniedziałek, 2 września 2013

Wykłady o literaturze - Nabokov

Dzisiaj chciałbym przedstawić książkę Vladimira Nabokova "Wykłady o literaturze". Jest to zbiór wykładów wygłaszanych na Uniwersytecie Wellesley i Cornell. Autor omawia dzieła Jane Austen, Karola Dickensa, Gustawa Flauberta, Roberta Louisa Stevensona, Marcela Prousta, Franza Kafki, Jamesa Joyce'a. Nabokov pisze: "Kiedy pisarz zasiada do tworzenia swej rekonstrukcji, doświadczenie podpowiada mu, czego unikać w chwilach dotykającej nawet największych przejściowej ślepoty, kiedy to pokryte brodawkami, tłuste chochliki konwencji lub zwinne skrzaty, zwane „watą” usiłują wdrapać się po nogach biurka. Płomienny wostorg wykonał swe zadanie i teraz zakłada okulary spokojne wdochnowienije. Stronice pozostają wciąż puste, ale mamy cudowne poczucie, że wszystkie potrzebne słowa są na podorędziu i, zapisane sympatycznym atramentem, hałaśliwie domagają się wydobycia na światło dzienne. Możesz, jeśli chcesz, pracować nad dowolną partią obrazu, bo pojęcie sekwencji, kolejności w gruncie rzeczy dla autora nie istnieje. Kolejność bierze się stąd, że słowa muszą być zapisane jedno po drugim na kolejnych stronach, tak jak umysł czytelnika musi mieć czas, by przedrzeć się przez książkę, przynajmniej przy pierwszej lekturze. Czas i następstwo zdarzeń nie może istnieć w umyśle autora, bo żaden element czasu ani przestrzeni nie rządził pierwotną wizją. Gdyby umysł podążał po dowolnych liniach i gdyby książkę dało się czytać tak, jak ogląda się obraz, to znaczy bez obowiązku wodzenia wzrokiem z lewa na prawo i bez uwzględniania absurdalnego ładu początków i końców, byłby to idealny sposób odbioru powieści, ponieważ tak widział ją autor w chwili rodzenia się jej koncepcji."
wyd. Muza 2005r.