sobota, 13 grudnia 2014

Łukasz Orbitowski - kanciapka na Krupniczej



http://webep1.com/Zobacz/To?a=3742&mp=521&r=L3N6dWthai8_YXV0b3I9JUM1JTgxdWthc3olMjBPcmJpdG93c2tp0&aff=2Łukasz Orbitowski, pisarz specjalizujący się w fantastyce i horrorach, na swojej stronie orbitowski.pl opowiada o swoich początkach:
„Jak miałem szesnaście lat, ojciec, który dowiedział się, że coś tam próbuję sobie pisać, wysłał mnie do Koła Młodych Związku Literatów Polskich. Zaszedłem do kanciapki na Krupniczej, gdzie, przy wódce, siedziały sobie skurwysyny.”
„Moje próby literackie wzorowane były na dokonaniach Kinga i Mastertona, więc skurwysyny oddelegowały mnie do Wuja, który napisał doktorat ze Strugackich, a więc się znał. Pokazał mi parę sztuczek, ale i ja mu pomogłem. Wuj, zatrudniony jako adiunkt na krakowskim językoznawstwie, zajmował się leksykalnym aspektem metalowych zinów. Znosiłem mu pisemka i umawiałem z co ważniejszymi metalami. Widywaliśmy się regularnie przez lata, co kilka miesięcy.”
Orbitowski zadebiutował w wieku 22 lat zbiorem opowiadań „Złe Wybrzeża”.
W wywiadzie dla spidersweb udziela rad młodym pisarzom:
„Nim zaczniesz pisać, zastanów się dlaczego chcesz się tym zająć. Naprawdę nie masz niczego innego do roboty? To uczciwe pytanie. Czy pisanie nie jest tylko pomysłem na zapełnienie pustki w życiu, na bycie kimś? Warto się nad tym zastanowić. Ja się nie zastanowiłem i wydałem dwa chujowe tomiki, szpecące mi dziś bibliografię. Pisanie jest prośbą o głos. Książka to prośba o pieniądze. Zwracam się do każdego, kto chce zostać pisarzem: czy naprawdę masz tyle do powiedzenia, żeby prosić ludzi o czas i pieniądze? Jeśli nie, odpuść. Albo poczekaj.”
A czy można z pisania książek?
„Można żyć ze sprzedaży książek. Są tacy, którzy żyją godnie tylko z tego. Ja mógłbym żyć, lecz nie na wystarczającym poziomie. Stąd potrzeba poszukiwania innych zajęć, okołopisarskich. Mam felietony. Pracuję przy filmach. Robię to, bo lubię pieniądze i cieszy mnie spełnianie się na różnych polach.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz