
"Nie zawsze męka, bo czasem się pojawia ni stąd, ni
zowąd, jakby bez naszego udziału. Ale najczęściej zanim się pojawi, dużo myśli
musi przelecieć przez głowę. Nieraz pisze się już książkę, a nie chce się
pojawić. I ma się wrażenie, że się błądzi. Bo to pierwsze zdanie jest jakby
drogowskazem książki. Nadaje znamię całej narracji, a nawet z grubsza określa
przestrzeń książki. Mam kilkunastomiesięcznego wnuczka, Gucia, i czekam właśnie
na jego pierwsze słowo, od którego zacząłby mówić. I kiedy obserwuję go, jak
chce to pierwsze słowo z siebie wydobyć, to mam wrażenie, jakbym to ja siedział
nad pustą kartką papieru i próbował wydobyć z siebie to pierwsze zdanie. Taki
stan dziecięctwa nieraz sam odczuwam."
"...pierwsze zdanie nie musi być zdaniem doskonałym czy
wzniosłym. Przeciwnie. Powinno być proste, nienarzucające się, naturalne, jakby
ktoś ot, tak sobie powiedział, lecz powinno mieć wewnętrzną potencję."
W książce "Kamień na kamieniu" pisarzowi zdarzyło
się skorygować pierwsze zdanie powieści:
"Gdzieś w połowie książki czułem, że pisanie mi nie
idzie. A powodem było właśnie to pierwsze zdanie. Było byle jakie. Pochodziło
nie z mowy, lecz z pisma. Nie miało żadnej energii, żadnej wieloznaczności,
jaką powinno mieć prawdziwe zdanie. Za dużo słów w nim było. Nie określało
żadnej cechy bohatera-narratora. Nie powoływało go do bytu."
Jak mówi, około pół powieści zaczął pisać od nowa. :-)
O warsztacie pisarskim
mówi:
"Warsztat to ma stolarz, stelmach, kołodziej… A ja mam
tylko ołówek i kartkę papieru. I nic nie wiem. A chcę wiedzieć. Dlatego piszę z
poczuciem wszelkiego możliwego ryzyka. Toteż nieustannie doświadczam, nie jak
umiem pisać, lecz jak nie umiem. I to jest ten warunek, który mnie zachęca do
pisania, bo zachęca mnie do przekraczania swoich możliwości."
"Jeśli ktoś mnie pyta, dlaczego pan pisze, odpowiadam:
dlatego że podnieca mnie to, że nie wiem. Podnieca mnie to, że pisząc, poznaję
świat. A to zmusza mnie do poszukiwania i samego siebie. Gdybym nie pisał, nie
wiedziałbym tyle o sobie. Bo przecież muszę się wstawiać w różne role,
sytuacje. Muszę się utożsamia z tymi sytuacjami, postaciami, dialogami, żeby to
wszystko było prawdziwe. Gdybym się nie utożsamił, tylko pisał z dystansu,
poniósłbym klęskę."
Pisanie nie istnieje bez czytania, więc na koniec zachęta do
czytania:
"Czytanie jest odtrutką na zalewającą nas tandetę i
kicz, które nas atakują ze wszystkich stron. Poza tym dzięki czytaniu czuję się
wolny, bo wybieram sobie w ten sposób świat, w którym chcę przebywać, a nie w
którym muszę."
Nic dodać nic ująć :-)
Źródło: http://kultura.newsweek.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz