Grigorij Szałwowicz Czchartiszwili, czyli po prostu Boris Akunin, swoją pierwszą powieść napisał ponieważ chciał wypełnić lukę, jak to
określił, w "literaturze masowej dla w miarę wykształconego czytelnika".
W wywiadzie dla Gazety Wyborczej opowiada:
„Wcześniej mieliśmy literaturę wysoką i chłam pod hasłem
"zabili go i uciekł", ale nie było nic pośrodku. Zacząłem proponować
znajomym pisarzom, żeby wymyślili coś w tym stylu. Wszyscy odmawiali,
tłumacząc, że nie mają pomysłu, albo że ich to nie interesuje. Proponowałem, że
sam wymyślę temat, a oni go tylko ładnie napiszą. Chciałem być wydawcą, który
zorganizuje ten proces. W końcu sam siadłem do pisania i w ciągu półtora
miesiąca skończyłem pierwszą powieść "Azazel". Oprócz tego normalnie
zarabiałem na życie przekładami, robiłem to, co wcześniej. Pisanie książki
przyniosło mi niesamowitą frajdę i teraz jest to moje główne zajęcie.”
I tak powstał projekt pod nazwą „Boris Akunin”:
„Żaden projekt kultury masowej nie ma sensu, jeśli nie
wiąże się z zyskiem. Boris Akunin od początku planowany był jako projekt. Jest
to coś zbudowanego sztucznie. Chciałem osiągnąć cztery cele: stworzyć gatunek
literacki, którego nie było wcześniej w naszej prozie; dokonać eksperymentu z
kulturą masową na rynku, który jej praktycznie nie znał.”
Z przedstawieniem klimatu XIX-wiecznej Rosji nie miał
problemu, bo, jak mówi:
„Jestem zawodowym tłumaczem literatury. Dzięki temu
nieźle czuję, co to jest styl danego autora. Umiem naśladować styl
Dostojewskiego, Tołstoja. Wiem, na czym polega specyficzny styl Czechowa. To
wciąga. Uwielbiam zabawy stylem.”
A żeby było bardziej w klimacie kryminalnym, „Akunin”
jest słowem japońskim i oznacza „łotra”.
Źródło: http://wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz