niedziela, 8 czerwca 2014

Zygmunt Miłoszewski - pierwsza książka



http://webep1.com/Zobacz/To?a=3742&mp=521&r=L3N6dWthai8_YXV0b3I9WnlnbXVudCUyME1pJUM1JTgyb3N6ZXdza2k1&aff=2Zygmunt Miłoszewski, autor powieści "Bezcenny", literacko zadebiutował w 2004r. na łamach "Polityki" opowiadaniem "Historia Portfela", nadesłanym na konkurs organizowany przez Jerzego Pilcha. Ale pierwszą książkę napisał w wieku 26 lat pracując jako redaktor w Newsweeku, a debiut miał tytuł "Domofon". W wywiadzie dla miesięcznika „Twój Styl”, opowiada o początkach:
"Miałem 26 lat, gdy pracując jako redaktor w Newsweeku postanowiłem, że w końcu muszę spróbować. Inaczej będę jednym ze sfrustrowanych pracowników mediów, którzy zawsze przy kieliszku opowiadają, że już-już za chwilę napiszą swoją powieść. I spróbowałem. Padło na horror, bo chciałem, żeby porównywano mnie do jednego z moim ulubionych pisarzy, Stephena Kinga. Poza tym w Polsce nie było praktycznie powieści grozy, pomyślałem, że łatwo się wybiję. Czy marzyłem o wielkiej karierze? Jasne, każdy pisarz marzy. A jak mówi inaczej, to kłamie. Ale bardziej marzyłem o tym, żeby nie chodzić do biura, nie mieć szefa, uwolnić się od tych feudalnych zależności."
Na pytanie, czy długo pisał książkę, autor odpowiada: „Kilka miesięcy. Zacząłem wstawać godzinę wcześniej i pisać przed pracą, potem wieczorem, gdy wszyscy poszli spać. Byłem zdeterminowany. „Domofon” wysłałem do trzech różnych wydawnictw. W.A.B. wzięło. Potem Beata Stasińska, szefowa wydawnictwa, zaproponowała, żebym napisał kryminał. To był czas, gdy zapanowała ogromna moda na kryminały, a w Polsce znany był tylko Krajewski. Miałem inne plany, ale pomyślałem: „OK, niech będzie kryminał”.
O pracy nad powieścią "Uwikłanie" mówi:
„Gdy pisałem „Uwikłanie”, wydawało mi się, że muszę to robić w samotności, najlepiej na odludziu. Ukrywałem się w gospodarstwie agroturystycznym. Mieszkałem w małym pokoiku z widokiem na las. Nieduże łóżko, biurko, niewygodne krzesło. Wtedy odkryłem, że najlepiej mi się pisze w trzygodzinnych blokach. Trzy godziny pisania, przerwa na spacer albo jedzenie, trzy godziny pisania, znów przerwa i znów praca. Praca szła mi tam rzeczywiście świetnie. Później przez wiele lat wierzyłem, że do pisania potrzebuję wyjazdu, samotności, takie pretensjonalne, artystowskie brednie. Teraz pisać mogę wszędzie.”

2 komentarze:

  1. Motywujący wpis, lubię to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podstawa to motywacja :-) No i podstawa podstaw, że kogoś to motywuje ;-)

    OdpowiedzUsuń